Dynamiczny wzrost liczby pozwów składanych przeciwko bankom przez klientów posiadających kredyty indeksowane we franku szwajcarskim przyczynił się do zablokowania sądów. Sytuację jeszcze bardziej pogorszyła pandemia koronawirusa i wprowadzone w jej obliczu ograniczenia w przeprowadzeniu procesów karnych. Do konsumentów zaczynają docierać pisma z informacją o tym, że czas oczekiwania na rozprawę może wynosić nawet 4-5 lat oraz z sugestią zachęcającą do rozważenia innych możliwości rozwiązania sporu. Naturalną alternatywą dla procesów sądowych są mediacje. To spotkania pojednawcze, przeprowadzane z udziałem mediatora, które mają na celu wypracowanie wspólnie akceptowalnego konsensusu. Ich kartą przetargową mogłyby być np. czas i wysokie koszty postępowania. Warto jednak przypomnieć, że w przeszłości ścieżka ta była już wprowadzona chociażby przez Rzecznika Finansowego. Rozwiązanie to okazało się jednak nieskuteczne i nie zaowocowało w ugody sporów pomiędzy bankami a ich kredytobiorcami.
Brakiem ugód zawieranych podczas mediacji banki obarczają pełnomocników występujących w imieniu kredytobiorców. Zdaniem instytucji finansowych, prawnicy – przez chęć wzbogacenia się – mieliby wyolbrzymiać szanse klientów na wygranie sprawy. Statystyki jednak pokazują, że przeszło 90% frankowiczów nie korzystało ze wsparcia specjalistów, a mimo to oni także nie zawarli ugód z kredytodawcami. Brak porozumień pomiędzy stronami konfliktu może oznaczać brak rozsądnych propozycji ze strony instytucji finansowych. Ograniczenia w funkcjonalności sądów i mniejsza ich przepustowość mają bowiem wpływ na roczną utratę wartości portfela kredytów z elementem walutowym. Pomysł wprowadzenia obowiązkowych mediacji dotyczących kredytów inkasowanych we frankach szwajcarskich pojawił się już przed pandemią na nieoficjalnym spotkaniu przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości i reprezentantów banków. Można przypuszczać, że intencją tego rozwiązania było utrudnienie konsumentom dostępu do sądów, nie zaś faktyczne ich odciążenie.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozważał już wady i zalety przymusowych mediacji jako wariantu rozwiązywania sporów konsumenckich. Według treści jednego z wyroków, pomysł obligatoryjnych mediacji mógłby być skutecznym środkiem, o ile nie przyczyni się do znacznego opóźniania rozpraw sądowych. Zdaniem TSUE ważny jest też interes kredytobiorcy. Powinien mieć on możliwość ewentualnego wycofania się z mediacji już po pierwszym posiedzeniu, bez konsekwencji finansowych i formalnych.
W obecnym stanie rzeczy i realiach naszego kraju ograniczenia czasowe dotyczące mediacji przymusowej (posiedzenie powinno się odbyć w ciągu miesiąca od dnia złożenia wniosku) właściwie udaremniają logiczność ich wprowadzenia. W takim czasie sądy nie zdążą nawet nawiązać kontaktu z mediatorem. Będzie to też zbyteczne w przypadku mediacji pozasądowych (prowadzonych np. przez Rzecznika Finansowego). Najczęściej nie ma bowiem możliwości, by termin pierwszego spotkania udało się ustalić w ciągu miesiąca od momentu złożenia wniosku. Wdrożenie projektu przymusowej mediacji w aktualnej sytuacji byłoby właściwie usiłowaniem wprowadzenia do wymiaru sprawiedliwości środka, który zamiast pomagać, jedynie pogorszy sytuację polskiego sądownictwa i może okazać się pułapką dla frankowiczów.